Ten post będzie dość długi, przynajmniej chcę, aby był długi!!! Ponieważ będzie tu dużooo o wakacjach itd... Jadę w tym roku do Włoch, Szwecji, lub do Czesławic! 2 pierwsze kraje z pewnością znacie, ale Czesławice... To żaden kraj, lecz wieś, myślicie pewnie teraz, czemu dziewczyna z miasta jedzie na wieś?! Otóż to... Nie cierpię miasta! Szum, zanieczyszczenia środowiska, bród itd... No wiem, wiem na wsi też jest bród, lecz... Nie taki jak w mieście, tam śmieci same uciekają z kosza! Ten dom co wam pokazywałam jest zrobiony właśnie w Czesławicach (zaraz dodam jeszcze raz zdjęcie), a we Włoszech troszeczkę inny mamy! Ciocia i mama są ponadto
" Bogate " wiem, że nie wierzycie, ale to prawda, w końcu nie ja budowałam ten dom, ale moja mama and ciocia! SAMIUTKIE! Macie zdjęcie:
Jak chcecie mnie zobaczyć na wakacje to wpadajcie do Czesławic i szukajcie tego domu, będziecie mogli dostać tu pokój i 1 - dniowy nocleg! xDD Nie no, to tylko dla chętnych jak by chcieli mnie zobaczyć realnie, fotkę zrobił mój cioteczny brat Łukasz... Widzicie na górze ten otwarty balkon, tam na zdjęciu nie widać, ale jest takie wgłębienie w ścianie i ja tam się schowałam, ale on jak zwykle nie umie robić zdjęć i mnie w nim nie ują! W tym oknie jest moja mama jak myję okna ;D na schodach ciocia jak myję schody ;D a ten mały kwadrat to mój pies i Łukasza pieska xD... Jest jeszcze wujek typowy Włoch, bo się tam urodził imię jego brzmi Dalmazzio (czytaj Dalmacjo), który nic nie robił tylko spał... Cały wujek... Nie chcę się chwalić, ale po Włosku mówię biegle, więc się z nim dogaduję, raz nam piłkę do stawu kopną, bo ja złapał żabę to potem do stawu szłam z nim i Łukaszem 2 godz na piechotę... Mieliśmy z Łukaszem piłkę no i kopaliśmy sobie po drodze, aż doszliśmy, ale wujek jak zwykle tempa głowa nic nam nie powiedział, a jak już staną w pozycji, aby rzucić tą żabę do stawu, my nagle kopnęliśmy tą piłkę tak, (wujek zawsze jak coś rzucał, musiał brać nogę do góry, a gdy rzucał, mocno do dołu jak by kopał), no i chyba już rozumiecie, że kopną nam piłkę do stawu! Ale... Potem wzięliśmy kija, wujek w tym czasie panikował, a my ją wyciągnęliśmy! Potem wracaliśmy do domu, ale tym razem przez ponad 5 godz, dlaczego?! Dlatego, bo napotkaliśmy po drodze pijaków, którzy nas popchnęli, a my w błoto, wujka gdzieś zabrali, a on przecież NIE ROZUMIE POLSKIEJ MOWY! Dobra, szukamy go.... Już zaczęło się robić ciemno, dobra mama dzwoni, pyta się:
" Gdzie wy jesteście?! ", ja mówię, że wujka ukradli, a mama " CO?! ", mama biegnie do cioci i mówi, Gosia, Dalmacja ukradli! Ciocia mówi " Co?!, daj telefon! ", no i ciocia do mnie mówi, " Madzia, co się stało?! " Ja jej powiedziałam, że Dalmacjo znikną! I, że my go poszukamy, ok minęła półtora godziny, a my nadal nic, więc idziemy do najbliższego baru, a do domu jeszcze nam zostało 1 godz dojścia, ale już była prawię 21:00 godz, ja mówię, Łukasz, ja nie mam siły choć my do tego baru... On mi powiedział: " Ok, wiesz w sumie są minimalne szanse, że dzisiaj go znajdziemy, albo, że w ogóle go znajdziemy, ale jestem zmęczony, więc odpocznijmy, mam 13 złotych, bo myślałem, że pójdziemy jeszcze do Nałęczowa (najbliższe miasteczko od Czesławic) po HotDogi! Przecież zawsze tam zachodzimy!!! Ja powiedziałam, że nawet dobrze, że on wziął tą kasę, bo sobie pizze kupimy i cole na spółkę! Noto idziemy do baru, patrzymy Dalmacjo siedzi z tymi facetami, od razu go zabraliśmy, kupiliśmy sobie pizze (DUŻĄ) cole, średnią, no i poszliśmy, wróciliśmy o jakiejś 22:30, coś około tego!
A i opowiem wam pierwszy dzień jak przyjechałam do Czesławic z mamą, a ciocia, Dalmacjo i Łukasz przyjechali z Włoch, Łukasz już w Polsce był od 2 tygodni, bo przyleciał samolotem z siostrą 23-letnią, która tam po niego pojechała, a więc my pierwsze z mamą dojechałyśmy, do cioci dojazdu zostało jeszcze 4 godz, dobra, my sprzątamy cały dom, bo wiecie, od roku tam nikogo nie było, ciocia cały czas we Włoszech, dla nas za daleko, bo 2 godz drogi z Rzeszowa do Czesławic! Więc codziennie dojeżdżać 2 godz, to nie za bardzo!!! Posprzątałyśmy, ale tam nie da się posprzątać, bo cały czas na podłogę leci kurz, ok wysprzątałyśmy także ściany odkurzaczem, no jakoś wyszło, ja idę na strych, (strych jest po prostu piękny, lampki choligeny na ścianach, okna wielkie jak wujek xDD czyli na całą ścianę, podłoga drewniana, ściany takie jasny żółć, no po prostu pięknie), no, ale jak weszłam na strych, patrzę leżak i to mój!!! Z zeszłego roku z wakacji, jak sama wybrałam dla siebie, Łukasz też ma swój! No i idę z leżakiem na dwór, mp 4 też się wzięło no i słucham muzy, nagle słyszę głos: " Magda!!! " patrzę mój cioffany Łukaszek - Ptaszek!!! On jedyny w tym skomplikowanym życiu mnie rozumie!!! No, a więc biegnę do niego, ja Chappi (mój piesek) Łukasz i Gaja (Łukasza pieska xD) skoczyliśmy na siebie ja na Łukasza, Łukasz na mnie, Chappi na Gaje, Gaja na Chappiego, Chappi na Łukasza, Łukasz na Chappiego, Gaja na mnie, ja na Gaje! No i wszyscy się uściskaliśmy! Zaczęłam z Łukaszem grać w piłkę, na wakacje ja i on + nasze pieski was POBIJEMY!!! NIE MACIE SZANS!!!!!!!!! Ciocia nagle z wujkiem trąbią samochodem! A my do nich biegniemy, dobra przywitaliśmy się, pojechaliśmy potem do Łukasza siostry wszyscy! No i byliśmy na tarasie, ja i Łukasz ścigaliśmy i nasze pieski ścigaliśmy się, Łukasz wyszedł na prowadzenie, ale chwila, Magda wskoczyła mu na barana! Łukasz się przewrócił, zostali Gaja vs Chappi, Gaja wyszła na prowadzenie, ale Chappi przechytrzył Gaje i ją popchną! Drodzy państwo nie wiarygodne Chappi wygrywaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Ja i Łukasz nieeeeeee!!!! A Gaja szczeka Hau Hau!!! No i wróciliśmy posiniaczeni jak nie wiem co!!!! Pierwszy dzień miał jeszcze wiele przygód, ale nie chcę mi się ich wypisywać!
2 tygodnie później....
Łukasz mówi: " Magda choć my do Nałęczowa na piechotę! " Ja mówię, że okej, no i bierzemy Dalmacja, Dalmacjo nie umie za bardzo jeździć na dużym rowerze, a my wszyscy mamy no takie spore rowerki po włosku Biczikletta - rowery/rower czy coś... Dobra jedziemy, zaczęła być burza i to ogromna!!! Dalmacjo jechał po kałużach, aż nagle bam, poślizgną się i upadł, my już byliśmy przy Nałęczowie, a Dalmacja nie było 1 godz, bo on strasznie się boi rowerami jeździć! Ok czekamy na niego, a taka burza ; ( patrzymy jedzie, noto jedziemy i my, a przed Nałęczowem jest taka duża górka, z której musimy zjechać, ale było wtedy ślisko, to wiecie, wszystko może się zdarzyć! My zjechaliśmy z trudem, ale zjechaliśmy, patrzymy Dalmacjo jedzie, szczęście, że nic mu się nie stało, jedziemy do parku, jejku, ale pięknie było, jechaliśmy przez most, karmiliśmy łabędzie, potem zajechaliśmy do karczmy i wróciliśmy, jak wracaliśmy, przed nami piorun w drzewo strzelił, no i o mały włos i by było po nas! Dobra jedziemy dalej, przebiegł przed nami czarny kot, znowu jedziemy, jesteśmy już koło domu, a tu nagle samochód wpadł w poślizg, no i hamulce się popsuły temu samochodowi, ale co nam tam idziemy do domu! A ciocia i mama tak nas okrzyczały, łącznie na wujka krzyczały! Tak zmarzliśmy... Okropność!!!
Dobra, na razie tyle opowiadań, potem dalsza część!
Bay ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz